niedziela, 25 lutego 2024

Jakby bez tytułu

Udało się większości wolne wyrwać. Pojechaliśmy więc w Izery tego cudnego, minionego, niestety, weekendu.
Miejscówa w Świeradowie Zdroju, nietanio, niedrogo, w sam raz, dla nas.


Podjechaliśmy w sobotę ku Nowemu Mestu pod Smrkem, by ruszyć na Smrk. Szło się w słońcu i w wietrze i nie trzeba niczego więcej, jeśli stworzono cię, byś szedł.  Na wieży gwiździło z każdej strony choć widok każdemu  zapierał dech.





Jak w górę nieco poza szlakiem szliśmy tak potem bardzo grzecznie wróciliśmy. W sumie, gdy próbuję sobie przypomnieć szczegóły to las z obu stron szlaku, źródełko, cisza i czego chcieć więcej człowieku.


Młodzież podobno potem w coś se pogrywała ale nie wiem, bo chyba większość szaleństwa przespałam.

W niedzielę było niedzielnie. 
Golgota Izerska. Polecam.
Nie rozpisuję się wielce
tylko ci powiem jedno.

Jest taka jedna spośród czternastu stacja,
kiedy człowiek choć nie chce, zostaje sam na Sam.

Bierze belkę na siebie choć naprawdę  nie chce. 

Wtedy przymus staje się udziałem.

Znika  świat, który się zawalił.

Nie jest łatwiej, nie jest jaśniej, więcej boli.
Jak  bicz na plecach i jak cierń na czole.

Po co. Pytaj. Krzycz. 
Albo milcz.

Czas jest łaską.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz