Nie wiem, czy zechcę. Dokładnie tak. Uczę już kopę lat. I lubię swoją robotę przy tablicy, z grupą skłonną czy nieskłonną do matematyki. Lubię przełamywać uprzedzenia i pokazywać, że matma to nie sciema. Że jest w miarę prosta i dla każdego do ogarnienia. Zbliżam się jednak do momentu, że nie wiem, czy dalej zechcę. Czy dam się usadzić we własnych czterech ścianach i to przy własnym sprzęcie. Owszem. Socjal. Warto się o to pobić. Ale nie wiem, czy nie bardziej warto to olać. Wziąć prostą robotę na mopie i mieć od do. Nie, że od do i jeszcze po i na weekend. Po prostu, swoje i do domu. Żyć. Gary pomyć i nie mieć dosyć. Owszem, tytuł, nieuprawniony zresztą - pani profesor, znikłby. Ale ile ja za to płacę. Niedoszacowanie w kasie i przemęczenie na umyśle i ciele. Jakoś dzisiaj nie wiem, czy jeszcze tego zechcę.
To luz.
Szukajcie mi prostej roboty. Mogę nawet myć koty. Może psy a może kocie łby. Byleby było prościej a po robocie by chciało się żyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz