Bez was źle, ludzie. Chyba źle. O ile liczycie się. Macie jakąś rolę do odegrania. Bo jeśli nie, idźcie se. Nie wszystko, co niesie dzień, ma sens. Nie wszystko, co chcecie, należy się. I trzeba umieć odciąć się. Powiedzieć: NIE.
Nikt nie ma prawa wmuszać w moje życie jakiś inny sens, niż chcę. Chcę. A chcę, bo przecież był czas, by dowiedzieć się. Czego chcę a czego nie. Więc nie ma nikogo takiego, kto władny i uprawniony jest, by wiedzieć za mnie. To już wiem.
To smutne, co piszę. Smutne. Bo muszę cierpieć, by pozbyć się złudzeń. I to, ludzie, że macie w tym swój udział, to jedno. To gorsze siedzi we mnie i nie wydaje zgody na prawdę. Naprawdę. Więc sęk w tym, by to zmóc, powalić na łopatki i wyrwać siebie z tej wrogiej władzy bezwładu.
I, owszem. Nie ma drugiego życia. Wszystko, co zrozumiem, rozegra się tu. A potem skończy się czas i władza umysłu. Wola się skończy i emocje i wszelkie poddanie. Wszystko ujdzie z ostatnim oddechem i zamieni się w płomień mknący ku niebu. Tak. Jest jedno pytanie. Czy dotrwa nim scali się z Ogniem czy zgaśnie.
I wy, ludzie, też tak macie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz