Tak, ni out of the blue. Siedzę w spokoju we własnym pokoju. Przeniosłam wszystkie zobowiazania na inne pory. Ot, co. W totalnym zabieganiu ostatnich dni, przystanęłam tak jakoś z rana i tak stoję. Dosyć, rzekłam sama sobie. I wiecie co? Nico. Świat się dalej kręci, jakby zapomniał o mnie. Jest dobrze. Wprawdzie, za swoje wolne zapłacę, ale czy to jaka nowina dla mnie? Nie daj się zgnieść. Jak trzeba, to wystopuj bo to, co pęd sam z siebie ma do zaproponowania to lądowisko pod walcem życia, bez pociechy i nagrody. Bo nie tam one, w pędzie, same z siebie są. Jak się dasz zapędzić, twój wybór, Vinetou. I twoja przeogromna strata. Bo można, inaczej, zamiast.
Stoi wśród tłumu i opowiada. Tłum patrzy na Niego i swoje wie. Padają dziwne słowa:
„Powiadam wam: Każdemu, kto ma, będzie dodane; a temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach”.
Po tych słowach poszedł
sobie ku miejscu swojego przeznaczenia. Po prostu, zostawił ich samych, z
pootwieranymi gębami ze zdziwienia. Ten dobry Pan, który czyni cuda, leczy i
jada z mętami i wszelką patolą - no, musi więc być dobry i miłosierny i
wyrozumiały, raptem rzuca w nas jadem ostrego osądu. Pościnajcie na moich
oczach. czy to wypada, by tak przemawiał? Co Go napadło? Co Mu się
stało???
Jego przeznaczeniem była Jerozolima a w niej
osąd, wyrok i śmierć. Idąc tam, wiedział o tym. Słowa, które zostawił, zostawił
a nie puścił na wiatr.
Jeśli zmarnujesz swoje życie, stracisz je po
tysiąckroć. Jeśli rozwiniesz swoje talenty, zyskasz wieczność. Naprawdę, wybór
należy do ciebie. On już za to umarł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz