niedziela, 15 listopada 2020

Wszystkich was


Rzeczywiście, oniemiałam. Oglądałam ten film, początkowo  z lekkim  zainteresowaniem  i stopniowo rosnącym napięciem.

Kobieta. Bogata. Mąż, zależny i uwikłany gdzie indziej. Dla mężczyzny piekło a dla kobiety piekło. Dwa piekła, jedno ucieczki, drugie  samotności. Ale są pieniądze i to one pomagają kobiecie żyć w iluzji a mężczyźnie żyć po swojemu na nie własny rachunek. Kobieta postawiła na muzykę i w niej odnajduje sens. Dramat, i to naprawdę przejmujący, polega na tym, że brakuje jej talentu. Kobieta tego nie słyszy bo napędza ją marzenie, karmione kłamstwem otoczenia i własną ambicją. Mąż się zapamiętuje w romansie a żona czeka, aż i on, w końcu, odkryje jej prawdziwy talent,  doceni dokonania i ... ofiaruje jej swoją obecność.

Za kłamstwo płaci się wysoką cenę i to dotyczy wszystkich: tych, którzy w nim żyją i tych, którzy w nim innych utrzymują, fałszując rzeczywistość pochlebstwem lub tchórzostwem. Ale prawda nie kieruje się prawem konwenansów i wydziera się, bezlitośnie na powierzchnię, wbrew interesom wszystkich bohaterów farsy.

Czy warto dla farsy tchórzyć a dla marzenia wystawiać się na okrucieństwo i cynizm świata? Odpowiedź jest oczywista a film zapiera dech w piersi.

'Niesamowita Marguerite'. Niesamowita, w istocie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz