piątek, 24 kwietnia 2020

Ogólnie

i poszczególnie, dziękuję wszystkim. Swoje mam na karku. Lata, doświadczenie, bagaż błędów i trochę wniosków. Nauczam. Tak. Jestem nauczycielem. Rabbi. Jeśli zadacie sobie trud i poszukacie tłumaczenia, próżny okaże się wasz wysiłek. Nie. Mężczyzną nie jestem, choć mam wrażenie, że nie taki był plan.

Zatem, dziękuję ludziom, których znam. Nie będę kłamać - nie dziękuję nieznanym, choć mogli dać mi więcej niż ci całkiem znani. Grymas bólu zapamiętany w profilu twarzy przyklejonej do tramwajowej szyby - to mogło być bardziej inspirujące niż milion kaznodziejskich kazań, z powtarzanymi do znudzenia frazami, nie przeżytej jak należy treści. Jednak, bez znaczenia jest, czy byłoby, moje dziękuję w kierunku ulotnych wrażeń, będących produktem ubocznym osobistej, acz wykradzionej przypadkiem, emocji. To faktycznie, nie ma większego, poza estetycznym, znaczenia.

Dziękuję wszystkim świadomym dobrodziejom i złoczyńcom. I jedni i drudzy mieli na mnie istotny wpływ.

Dzięki dobrodziejom, żyję, dzięki złoczyńcom, zyskuję skile przetrwania. Cenne. Niech wam wszystkim Pan Bóg obficie błogosławi. Bez waszego udziału byłabym liściem na wietrze. Słabo.

Tyle. Śpijcie. Wyśpijcie się, jak należy. Można już hapnąć nieco lasu czy innego wywczasu. Korzystajcie. Każdy dzień zbliża nas do śmierci. Tak jest. Jak będzie? Będzie jedno. Albo się wejdzie albo albo. Dziękuję za kopy i marchewkę. Naprawdę, bez jednego i drugiego byłabym mentalnym amebem. A tak, czuję, co czuję i cieszę się chwilą, którą mam. Póki mam.

Tak. Jeszcze tam dojdę. Czuję to w kościach.Na rogate Rohacze trawersikiem przez Wołowiec.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz