sobota, 21 grudnia 2019

Poważne pytanie

brzmi, po co Bóg przychodzi w Człowieku. Poważne, bo sięga samego szczytu sensu, miejsca, gdzie i woli, która -  zdecydowała o mnie i mojej dzisiejszej sytuacji. Mnie czytaj siebie. Ciebie. Jak chcesz. 

Patrzę okiem pamięci wstecz wydarzeń i przeżyć mojego życia i wiem. Trochę wiem. Wszelka ciemność dzieciństwa, a któż takiej nie doznał lub nie pomógł doznać innym, to pień bólu, w którym kryje się zrozumienie. Nie. Zrozumienie przychodzi powoli, w trakcie kolejnych, mijanych lat a pień obrasta kolejnymi warstwami przeżywanych stale dopustów. Bożych chyba, bo po co myśleć, że z piekła rodem, skoro, nieodmiennie, odkąd świadomość pozwala rozróżniać dobro od zła, wybieram akces do Nieba. Zatem Niebo dopuszcza sytuacje ciemności, które powlekają pień sensu mojego życia kolejnymi słojami doświadczeń. Trudnych, ekstremalnych, niezrozumiałych. Umysł odnotowuje kolejne pragnienia ucieczki. Dosyć. Wystarczy. Budzenie się, kolejny raz po kolejnej, niedospanej nocy, pełnej złych wspomnień poprzedniego i wielu poprzednich dni, nie daje powodu, by chcieć. Nie daje. Umysł, psychika i ciało poddają się. Solidarnie. Odmawiają dalszej współpracy.

Jak to się jednak dzieje więc, że siedzę dzisiaj przed tym sprytnym lenovo i piszę. I jaki w tym sens.

Nie powiem: nie wiem, bo trochę wiem.

Na wszystkie pytania na pewno nie odpowiem.

Wtedy właśnie, gdy kwiczę w poduszkę jak prosię, przychodzi do mnie dziwność. Taka zwyczajna, nieubrana w świetlistość. Nie ma ni kształtu ni koloru ni nic. Po prostu, jest. Leżę. Za chwilę wstaję. Dostaję kawę, bo, zapomniałam wcześniej napisać, anioły są na świecie. I robią mi rano kawę. Bym wstała i bym chciała. Chcę nie chcę, wstaję. Dobra, idę. Przeżywam dzień, przesypiam noc. 

Świętość, której po omacku dotykam, spoczywa głęboko we mnie. Bo wtedy, w odległym Niebie, Bóg złożył w mojej duszy pieczęć. I, niestety, niewiele by to, dla mojego zbawienia dało, gdyby zostawił mnie z tą zagadką samą. Dlatego, jak rozumiem, stał się taki jak ja i pokazał, że jednak, wszystko można w Tym, który mnie umacnia. Każdego, zwykłego dnia i od wielkiego święta.

Dobrego, Bożego Wam w Was, Narodzenia.


1 komentarz:

  1. Elu - wszystkiego dobrego, oddechu i wypoczynku od pracy (mimo wszystko szkoła to chyba wciąż więcej plusów niż minusów), natchnienia do pisania (tak, tak - są jeszcze tacy z Twojej przeszłości, którzy czytają Cię i czekają na kolejne interesujące wpisy), zdobywania kolejnych szczytów i nie poddawania się temu otaczającemu nas światu - życzy Ci pamiętająca Magda M. ze szkoły/biblioteki

    OdpowiedzUsuń