sobota, 10 listopada 2018

Na cicho

Inaczej tego roku niż zwykle świętuję. I mój dom. Nie, nie idziemy i nie jedziemy na marsz. Może, gdybyśmy jednak jechali, strach byłby naszym towarzyszem. Nie wiem. I tak, jak doceniam decyzję prezydenta Dudy, by nadać tej tradycji, kultywowanej od lat przez różne oddolne  środowiska,  patronat państwa, tak też, wobec potężnego medialnego hejtu towarzyszącego Marszowi Niepodległości, podżeganego przez lewicowych decydentów, miałabym spore obawy o bezpieczeństwo uczestników. Uczestników, nie prowokatorów. Takich widywałam i byłam świadkiem  reakcji organizatorów, by zachować spokój i nie reagować na żadne zaczepki. A były. I wulgarne i agresywne. Ni z tego ni z owego wbijała z boku ekipa wywrzaskując jakieś niewybredne treści. Ja to po prostu widziałam. Gdybym, zamiast być na miejscu, oglądała tvn, dowiedziałabym się, że w marszu szli faszyści z hasłami białej pałer. Żeby iść na marsz, rzeczywiście trzeba mieć niekrólicze serce i trochę kondycji, bo można oberwać, jak na czas nie ogarniesz i zostaniesz w polu rażenia kamieni czy czego tam naszykują, by zohydzić opinii publicznej wydarzenie. Ale to są proste, nawet prymitywne techniki, na które ciągle dajemy się nabierać, gdy wierzymy w moc kłamstwa sinego, czy też tam, kolorowego ekranu. Jakoś przez ostatnie lata, właśnie rządów PiS-u, nic się strasznego nie działo. Przyczyna jest prosta. Policja, zamiast zlecenia montowania prowokacji, miała zlecone pilnowanie bezpieczeństwa. I potrafiła je naprawdę zapewnić. Tego roku nie wiem, czego się spodziewać. Lewica jest totalnie rozdrażniona kolejnymi sondażowymi porażkami oraz w zasadzie nie słabnącym poparciem dla ekipy rzadzącej i pluje  nie patrząc praktycznie dalej niż bezpośrednie skutki. Koszmarnie się przy tym dalej kompromituje ale, jak znam życie, nie poprzestanie. Takie koryto, jak nieograniczony dostęp do dóbr publicznych to kąsek, którego się nie odpuszcza. Nawet polityka prospołeczna, prorodzinna, prowadzona przez rząd PiS nie zyskuje medialnego uznania. Przeciwnie,  ludzie w tym, co uległo realnej poprawie, dopatrują się urojonego pogorszenia. Widywałam śmieszne, ale chwytne hasełka o tym, jak to Duda kłamie, gdy mówi, że rząd  daje ludziom bo przecież  rząd sam nic  nie ma, to jak może dawać. Ciężko zrozumieć, że oczywiscie chodzi o sposób zarządzania publicznym pieniądzem. I to    j e s t     odpowiedzialność rządu i to on rozdziela te fundusze. Więc bałamutne teksty z epoki zimnej wojny można by sobie odpuścić i pokusić się o jakąś ambitniejszą analizę niż slogany z telewizji.

Mój ślepy kot jest moją inspiracją. Moje życie spowolniło. Patrzę na ślepego kota i myślę, jaka jestem ślepa. Jak gonię, by zdążyć za własnym ogonem a nie zdążam. A mój ślepy kot ma to w ... On po prostu jest. Łagodnie poddaje się wszelkim, miłym i mniej miłym zabiegom, które dzieja się wokół jego sytuacji i... ufa. Czasem miauknie, czasem przechyli główkę ale, generalnie wie, że wszystko idzie ku dobremu, bo zaufał. I się temu zaufaniu totalnie poddał.

Zamierzam tak samo. Nie polecę za racami tego roku. Tego roku spędzę 11.listopada z rodziną. Odwiedzimy syna w Karmelu, odwiedzę rodziców i rodzeństwo i brata w szpitalu. I będzie to czas, na który czekam z utęsknieniem. Gdyby nie syn w Karmelu i brat w szpitalu, pewnie pognałabym, jak bywało, w świat. I naprawdę nie chodzi  o to, że marsz to zły pomysł. To super pomysł i cieszę się, że są ludzie, którzy go organizują   i którzy w nim pójdą. Pomimo lewackiej nagonki, odbywa się, jak co roku. Pomimo kłamliwych 'faktów' prasowych o faszystowskiej miedzynarodówce sciagajacej na marsz. 

Szacun. Dla pamięci tych, którzy za wolną Polskę oddali życie i jako świadectwo wobec świata, który chce nas unieważnić, umniejszyć, obciążyć winą za swoje grzechy,  marsz należy utrzymać.  Dziękuję tym, którzy  angażują swój czas i środki na to, by dać wobec świata świadectwo prawdy o Polsce. Kto  słucha jednostronnych mediów, nie zna prawdy. Na własne życzenie, bo dostęp do rożnych źródeł jest ogólnie dostępny.


Jednak, sama, jak wspomniałam, zwijam się z akcji. Niech się przetoczy, co ma się toczyć. Niech ci, których trzeba odwiedzić, doznają od nas wsparcia. Niech się zadzieje jakieś małe dobro. Prosty konkret tu i teraz. Niech ci, co żyją obok, poczują odrobinę ciepła i niech się przy nas poczują bezpiecznie. To da się zrobić. Rzeczywiście, w ciszy jest jakaś wyjątkowa jakość. Jeśli się w nią nie schowam, porwie mnie ostry poryw obcych wpływów. Nie chcę ich.  Nie widzę nic. Nic prócz bliskich odgłosów cichego obok życia. I tej ciszy chcę zaufać. Ona musi dać dobre owoce. Z natury rzeczy.Może po niej przyjdzie czas na wieeeelkie sprawy. Ot, tego roku, tak.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz