sobota, 20 października 2018

Dostałam list

List przyszedł tak, ot tak. Bez zapowiedzi, choć każdy czekał. Biała koperta, cienka, jak można było wyczuć dotykiem, kartka. Co tak skromnie, pomyślałam. Ile słów można zawrzeć na jednej, cienkiej kartce papieru. List jednak, odgórną decyzją, został odłożony i pod karą chłosty zakazano go czytać - do ustalonego, odgórnie, momentu. Hm. Ja i zakaz. Ja i chłosta. Zatem, powróciwszy w piątek z tygodniowych połowów, chwyciłam cienką, białą kopertę i złamałam zakaz. Nikt nie widział. Kopertę dało się tak odkleić, że po przeczytaniu można było, bez większego dowodu przestępstwa, włożyć list z powrotem i zakleić. Co uczyniłam.

List przywrócił mi spokój. Łzy, lecące bez ładu i składu, kłopotliwe i dręczące, ale jakoś uciszające udrękę tęsknoty, wyschły. Wzięłam telefon i strzeliłam dwie focie dwóm stronom listu. Jak sobie kto chce, ja mam teraz odpust zupełny. Mogę czytac do woli. Cieszyć oczy treściami, które czynią moje życie innym. Bo, jak widać, można zostawić wszystko: telefon, konto bankowe, drobniaki z kieszeni, przyjaciół, tawernę, bieganie na wałach i ba, nawet klasztor pod ręką, rodzeństwo, ojca i matkę, babcię i dziadka i ciocie wszystkie z wujkami i pójść swoją drogą.

Widzę duży budynek i małą, skromną celę. Widzę ogród wokoło i szczęście. I widzę Ciebie, za którym tęsknię i cieszę się, że tam jesteś.




1 komentarz: