poniedziałek, 20 sierpnia 2018

To jednak straszne

Czy straszne?  Dla nauczycieli, ktorym życie daje granta, jakim są jednak wakacje, ich koniec jawi się jako siermiężna, przykra konieczność. Nie, żeby od razu rozpacz i życie od piątku do niedzieli a od poniedziałku do piątku nie-życie. Jednak wolne, które cywilizacja przyznała mojej grupie zawodowej, tak jak niezbędne dla równowagi psychicznej, tak też może być, przy końcówce, źródłem frustracji. Niby dlaczego? Przecież nie da się przejść życia stale odpoczywając. Odpoczynek, sam w sobie, nota bene, dalej jest formą szkoły. I powiem więcej, całe życie to jedna, wielka, niekończąca się szkoła. Nawet umrzeć trzeba umieć. I przygotować się  jak na najważniejszy sprawdzian w życiu. Ale tak poważnie to nie chciałam dzisiaj. Dzisiaj, żeby nie wpaść, pomimo słońca zewsząd, w chmury ponurego nastroju, wkurzę się.

Czasem, na tym odpoczynku wakacyjnym, zdarza mi się robić zakupy i tankować. I to jest powód mojej dzisiejszej złości. Wczoraj skleciłam kilka zdań na temat naszych braci Ukraińców. Jak to do nas przyjeżdżają pracować i że mają niezłą przebitkę, jakieś 1:10. To znaczy, że co tu zarobą, ma równowartość 10 pensji na Ukrainie. Jak taki chłopak zarobi pięć koła, to to jest rzeczywiście trochę kasy. Nie jestem finansistą ale jemu to się opłaca. Ja natomiast, wykwalifikowany belfer, zarobię trzy koła i nie jest to najgorszy miesiąc. Chłopak, który tego roku skończył szkołę i pracował se trochę u Niemca na magazynie, zarobił sześć koła. Hm. Ja, żeby zdobyć kolejny stopień awansu zawodowego, muszę bawić się w jakąś obłądną papirologię przez trzy lata. Za to, jeśli przejdę pozytywnie ogień pytań kuratoryjnej komisji, zyskam dwieście złotych. Ch....olera.

Wiecie, ile kosztuje osełka masła? Jasne, że mnie nie stać, ale kogo ma stać w Polsce na osełkę???

Więc proporcje zarobków nauczycielskich do realiów życia są dzisiaj dla mnie materiałem frustracji. Nie piszę o górnikach i hutnikach, bo nie wiem. Chyba, bez kopalni i hut, nie ma ich.

Co tam jednak. Nie warto truć się. Trucizną uczynić można dosłownie wszystko, jak się ma chęć i mocne postanowienie.  Więc zostawiam kompa, nie idę na zakupy, siadam ze swoją ekipą, która właśnie wróciła z rumuńskich gór i pogadamy o tym, że warto zostawić wszystko i zobaczyc kawałek pięknego świata. Życie upomni się swoimi upierdliwościami o nasze na baczność ale dzisiaj, na ile możemy, świętujemy. 

Vivat Romania i moja dzielna, brudna i głodna młodzież!!!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz