niedziela, 1 kwietnia 2018

Jak to jest

Myślałam o Judaszu. Jak to jest zdradzić. Przyjaciela. Sprawdzonego i o wyjątkowej wartości. Który, jeśli  czynił, to tylko dobrze a jeśli mówił, to tylko to, co trzeba było.  Nie narzekał, nie żądał, nie dopominał się wzajemności. Kiedy trzeba, milczał. I wiele, rzeczywiście, mógł. Jak to jest zdradzić Kogoś takiego dla garści srebrnych monet, które i tak potoczą się po posadzce świątyni, nie przydawszy się na nic.

Chcę, aby Judasz odnalazł  odkupienie. To łatwe, litować się i szukać cienia potwierdzenia, że jednak nie lepiej nie narodzić się czy z kamieniem młyńskim u szyi utonąć w głębokiej toni - niż uczynić, co uczynił. I z tym zostać sam na sam, jak z demonem.

Miłosierdzie. Sprawiedliwość. Sprawiedliwość to wrażliwość na prawość i akces za nią. By w niej trwać i by z niej rozliczyć. Miłosierdzie to coś nieskończenie więcej. To decyzja, by wszelką  nieprawość uniewinnić. I jedno ale. Potrzebna jest moja zgoda na prawdę. O mnie. O Nim. Kto jest kim, kto, co uczynił, kto zapłaci  i jak z tego wybrnąć.

Judasz nie zniósł o sobie prawdy i nie był w stanie żyć jako zdrajca ani prosić o wybaczenie. Nie to, żeby Jezus nie mógł się  obejść sie bez Judaszowej skruchy. To Judasz nie mógł i odmówił sobie ratunku.

I co z nim dalej. Smutne pytać i może lepiej, zaprzestać.

Bo kto wie, gdzie przebiega granica pomiędzy sprawiedliwością a miłosierdziem. Może każdemu gdzie indziej. Kto wie.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz