Lilia od Liwii
Patrzę na nią od kilku dni
Się dzień po dniu rozwija
jak to lilia
tak se z pąków wybija
jest
To, że życie cieszy. I boli. I nas zlewa i my je. I że i tak chcemy, by trwało i na coś się ostatecznie zdało. Coś. Wieczność.
Lilia od Liwii
Patrzę na nią od kilku dni
Się dzień po dniu rozwija
jak to lilia
tak se z pąków wybija
jest
Miasto opustoszało
nieco.
Mniej aut i ludzi.
Lekko.
Pusta szkoła krzyczy
snem minionych dni.
Pusta klasa milczy
i milczy się mi.
Chce się prychnąć, phi
er dwa razy pi.
Eh.
Co to było.
Co jest.
Dziwny sen Vincenta
Życie poza snem.
Tak. To ja czy nie ja.
Niby wiem a nie wiem.
Czymżeś stworzył mnie
Kimże jestem
Ciągle poza snem
i nie w życiu jeszcze
Niedziela przed północą. Za plecami ciężki dzień
Jeszcze ten podły kot wali w okno by wejść
Nie rozumiem życia
Nie rozumiem śmierci
Ni cierpienia niewinnego człowieka
Wydawało się, że wszystko układa się w big picture
A teraz się wyć chce
Bo tam wysoko w nieba przepastnych komnatach
wszystko można
A tu na niskiej ziemi nic tylko bezład i miernota
Ciemna noc Jana od Krzyża
niebyt pomimo daru życia
przeklęty konformizm egoisty
i racja bigota
Jak tu wytrwać
nie stracić ducha
nie znienawidzić
zatrzymać pięść
Hej
mądrale
dajcie dobrą radę
Przecież wszystko wiecie
Na odległość najlepiej
Hej mądrale
Czas minął
Kto trwał a kto się wywinął
Przepastne komnaty w niebie
czy aby dla mnie czy ciebie
Kiedy wchodzisz w poziom dziwności
wtedy wszystko lepi się
Tracisz pion
Nic nie jest
wszystko nieważnieje
Musisz się wtedy schować
Przeczekać sztorm
Może zrozumienie nadejdzie
a może nie
Nic nie gdaczcie
ze mną płaczcie