Doczekaliśmy się ‘i po świętach’. Niektórzy już w pracy a inni, jak ja na ten przykład, jeszcze mogą
obijać się w zaciszach czterech, czy ilu tam, ścian. I co dalej? Nic? Wszystko
przeminęło z większym lub skromniejszym wyborem smakołyków ze świątecznego
stołu. Zajączek skąpiec nie przyniósł prezentów.
I nigdy w moim domu tego nie
zrobi. Bo nie. Bo Święta tej rangi nie zostaną nigdy sprowadzone do zajączka z
prezentami, wesołego czy smutnego jajka i nawet całego koszyczka święconki. Bez
męki, śmierci i zmartwychwstania Boga, to wszystko jest ołtarzykiem wystawionym
współczesnemu bóstwu o dźwięcznym imieniu ‘tolerancja’. Tolerujemy wszystko,
byleby nie to, co stawia nas do pionu i zmusza do trudnych pytań, konfrontujących
sumienie z wyborami. Łatwiej przyznać rację tym, którzy proponują miłą
ignorancję duchowości a w jej miejsce smakowanie chwili bez refleksji w temacie skutków. Ich nie ma. Ważne jest to,
co czujesz, jak czujesz i w imię prawa do zaspokajania siebie wolno ci założyć,
że wszystko jest dobre. Jeszcze niedawno zło nazywano dobrem inaczej a teraz
inaczej niepotrzebne. Cokolwiek zdecydujesz,
j e s t dobre. Nie zastanawiaj
się, dokąd to cię zawiedzie. Nie ma raju, nie ma życia po życiu. Ważne jest
tylko to, co tu i teraz i temu właśnie, tej intensyfikacji odczuć, poświęć całą
swoją ciekawość poznawczą. I pamiętaj, nigdy nie odpowiesz za skutki swoich
decyzji. Zawiń w kolorowy, szeleszczący papier Święta i nie zawracaj sobie głowy
gadką czarnych ksenofobów i faszystów.
To, że przyjdą w ich miejsce inni kapłani, innego boga,
który dla własnych celów, podpuszczają do zabijania, to nic. Im wolno. Mają swoją
świętą wiarę i wara światu do ich praktyk i praw. Oni wiedzą, jak je uczynić
niepodważalnymi I OBOWIĄZUJACYMI WSZĘDZIE I WSZYSTKICH. A jak ktoś nie posłucha, niech widzi, jak się
puszcza z dymem niewiernych. My w zaciszach swoich zaśmieconych sumień
przytakniemy wszystkiemu i pozwolimy na deinstalację starych porządków z
równoczesną, skuteczną instalacją nowych. A, że idzie w kierunku odebrania
Stwórcy świata Jego prawa do świata, wybieramy świat świętej, powszechnej
laicyzacji, która bez problemu podda się nowemu bogu. Krzyż jest fe, chyba, że
ten odwrócony a wszyscy, którzy śmią publicznie się przyznawać do Chrystusa, to świry i dewoty. Nie bądźcie jak oni. No i czynimy
w swoim życiu miejsce. Bo próżnia nie istnieje. Nasze wyparcie Boga czyni
miejsce innemu bytowi. I to się dzieje naprawdę i na szeroką skalę. Tak, okrzykniecie
mnie świrem i dewotem, wyzbytym tolerancji średniowiecznym ciemniakiem. Bo
przecież to wy, ze swoim tolerancyjnym, oświeconym na nowe podejściem,
proponujecie światu coś lepszego niż Bóg, który za ocalenie najmniejszego z
nas, i każdego z osobna i wszystkich, którzy raczą skorzystać, pozwolił się takim jak my, zabić. Ale po co próbować
to rozumieć. Łatwiej ze Świąt Zmartwychwstania Boga uczynić święto króliczka, zajączka
i jajeczka.
Niestety, najgorsze jest to, że ten nowy bóg, w sposób okrutny,
bezwzględny i konkretny, zawiedzie nas wszystkich na bezdroża i pozostawi bez
nadziei, w oczekiwaniu, że pójdziemy śladem Judasza i w rozpaczy zrobimy to, co on.
I to będzie koniec. I właśnie to fundujemy sobie, rezygnując z obecności Boga i
w naszych sumieniach i w przestrzeni naszego zbiorowego życia. Walka staje się coraz bardziej bezwzględna. O Ciebie, o mnie. O nas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz