piątek, 24 sierpnia 2018

Aniołowie krążą

Nikt. Miernota z zafajdanych przedmieść. Nie ma od nich ucieczki. Nie ma dokąd uciec. Nic się nie zmieni. Ulica oferuje brud nagłych i  nieuniknionych konfliktów rozgrywanych przy szarych, obdrapanych murach. Dostajesz w mordę za to, że twój stary dostał od ojca tamtego. I choćbyś chciał, nie uciekniesz od tego parszywego życia. Nie pozwolą ci. Jesteś jak wszyscy stąd  i nic tego nie zmieni. I nikt. Jak ktoś ci zajedzie bryką za blisko miejsca, w którym sączysz swojego kwaśnego browara, oberwie. I on i jego bryka. Nie będzie się bezkarnie  woził czy oprowadzał z laską, szmaciarz.

Pani adwokat wypowiada dziwne słowa o ostatniej szansie i budowaniu trwałej więzi. Że to możliwe, że jednak coś innej jakości może się jeszcze wydarzyć. Kobiety są po prostu beznadziejnie naiwne. Wyrok za ten brutalny wyskok jest nieprzystajacy. Prace społeczne. Siedzaca na sądowej  sali widownia już zaciska wielkie pięści żądnych prawdziwej sprawiedliwości takich jak ty popaprańców. Oberwiesz a potem wsadzą cię znowu, bo przecież trzeba się odegrać. Jak twój stary i starzy tamtych. Po prostu.

Chyba, że pojawi się pragnienie. I człowiek potrafiacy je zapalić. A potem utrzymać płomień. Ktoś, kto popatrzy na twoją obszramioną gębę inaczej niż wszyscy dotąd. Pokaże ci smak i zapach prawdziwej whisky. Szczególnie zapach, w którym kryje się cała długa historia złotego napoju. Młody, zdolny, zainteresowany i zmotywowany nos może odnaleźć swoją szansę, której nie dał nikt wcześniej. Może okaże się szansą również dla trojga równie popapranych, zanieopiekowanych ale wiernych jednak przyjaciół. A może nie.

Dziwny po polsku tytuł. Polecam, tak, czy siak: Whisky dla aniołów.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz