To ja jestem Szymonem
przykutym do pługa codzienności
od świtu po nocne dzwony
Tyram na chleb
by jeść
by mieć
by chcieć
Tak wiem
podobno chodzi po okolicy
ktoś bardzo bardzo dziwny
Nie moja sprawa
Nie mój temat
Nie te klimaty
Nie ta śpiewka
Problem
że raptem
nie mam wyboru
Ten Człowiek stanął na mojej drodze
nie pytając o moja zgodę
jak żebrak na ulicy ze swoim głodem
jak chory ze swoim białym łożem
jak bandzior słusznie w celi więzienia
i każdy, co zapomniał sumienia
Odczepcie się
mówię wam
tak jak ja
radzę sobie sam
Ale nie
wprzęgam się
czy chcę czy nie
czy zmieniam się

Szymon poniekąd miał łatwiej. Nikt go nie pytał o zdanie. Wzięli od pługa, postawili koło skazańca przygniecionego krzyżem i nakazali mu: nieś z Nim!
OdpowiedzUsuńMy na ogół mamy wybór. Można spojrzeć w inną stronę, albo może da się znaleźć jakieś kojące uzasadnienie że nie warto a nawet nie należy (ten łachmaniaż to żaden Jezus, sam sobie zasłużył, a może oszust, ukryty złoczyńca albo wszystko naraz).
Ja nie mam kwalifikacji ani możliwości. Mój brat (siostra) ma bliżej a ponadto bardziej powinien niż ja.
Tak. Ten drugi powinien bardziej niż ja. On, ten drugi, też tak ma. Dlatego tak często jesteśmy wszyscy w czarnej dziurze. I dlatego, sponiewierany Jezus staje nam na drodze by nas jednak jakoś nakłonić do ruszenia własnej d. a nie oglądania się za się. zBo On po prostu wie, że niewiele już do nas przemawia.
OdpowiedzUsuń