wtorek, 5 maja 2020

Za dużo niczego. Nietschego.

Dużo filmów oglądam ostatnio, bo czas jakoś pozwala, więc i ja sobie też. Lubię to, choć sporo tworzywa odpada, bo wysiadam na przemocy. Jakiejkolwiek. Po prostu, nie mogę patrzeć na rzeź a sporo jej jest. W dobrych filmach też. Bywa, że pół filmu przewinę, choć sam w sobie ma ciekawą fabułę i stawia jakieś pytania. Nie będę pisać o żadnym konkretnym filmie, ale o tendencjach, które zauważam. 

To, że przemoc rządzi to banał. Tak jest i już. Twórcy dali się porwać prądowi, w którym czerwień rozbryzganej krwi i huk tłuczonego ciała dają świadectwo jakości.  I na tym wychowują się aktualne generacje. Seks. Oczywiście. Jest. Dosłowny, brutalny, obdarty z intymności i bezpieczeństwa. Dobrze, że kamera ma  jednak wyznaczone granice  i że pornografia jako taka nie stała się normą. Jeszcze nie. 

Kolejna rzecz to kult babona. Odchodzimy od superbohaterów typu James Bond. W jego miejsce wchodzi kobieta. Sprawna, szybka, profesjonalna, bez emocji. Maszyna do czarnej i jakiejkolwiek roboty. Wszystko umie i przed niczym się nie cofa. Tylko jej nadepnij na odcisk. Nie żyjesz. Mężczyzna za to jest przeważnie psychopatycznym mężem. Prawdziwy gnój, którego słusznie należy spacyfikować, obezwładnić i odebrać wpływy. I dać je kobiecie. Wtedy będzie lepiej.

I dzieciak. Dzieciak jest super inteligentnym hakerem i żyje w sieci. Przeważnie jest już to darknet a sam dzieciak ma totalnie wyrąbane w realu. Ale raczej go już tam nie ma, bo to lepsze dla niego, nie istnieć tu tylko być kimś tam. Więc rządzi w darknecie. Poszukuie go sfora agentów, tych dobrych i złych ale w sumie, są tacy sami. Jestem zaskoczona, jak się im, dzieciakom, przytrafi miłość. Że on  kocha ją i ją znajdzie i mają szansę.

Przeważnie jednak ćpają do upadłego a naprawdę dobrzy są homo, kochający wszystkich bez wyjątku. To są fajne kolesie, przytulaśne takie, nieagresywne. Jak ich nie lubieć, w odróżnieniu od brutalnych, pełnych przemocy i staroświeckich uprzedzeń, odrażających osobników płci męskiej. Tfu.

Twórczość filmowa wydała dekret. Rodzina to przeżytek. Faceci to żałosne samce, niezdolne do niczego, poza uprawianiem przemocy na wszelkich poziomach istnienia. Chyba, że są homo. Wtedy spoko. Kobiety to wyzwolone z paternalistycznego wzorca społeczeństwa, ambitne, samorealizujące  się, wyzwolone babony o mocy superbohaterów i wrażliwości ameby. Dzieciaki w tym świecie szukają miejsca, ale poza rozsypanymi rodzinami, nie mają niczego. I nikt im nie przyjdzie z pomocą. Muszą znaleźć przyjaciół z neta albo kosmosu, bo wszystko to ściema i słusznie ląduje na śmietniku historii. Boga, jakby co, też nie ma. Drastycznie Go nie ma, chociaż świat, który wyłania się z tych obrazów, nie do końca kłamie. Jest to projekcja ciekawa, bo świat poszedł za myślą Nietschego, że Bóg umarł. Wszystko, co Bóg zaproponował: dekalog, rodzina, model miłości w małżeństwie lub, nie daj Boże, w czystości zakonnej, to bajki, które nie zdały egzaminu w wiedzącej lepiej od Boga społeczności ludzi mających lepsze pomysły. I ta twórczość opisuje świat z wyboru pozbawiony Boga. Świat ludzi, którzy chowają się za maskami klaunów. 

Niestety, nie wydaje się lepszy od tego, który odchodzi do lamusa. I nie chodzi o to, że wtedy było cool a teraz jest niecool. Chodzi o to, że,  jak wtedy było sporo do przerobienia i poprawienia, tak teraz jest nad czym zadumać się i zapłakać. Ale ludzkość poszła w bezrefleksyjną, wygodną, pozbawioną wytrwałości poszukiwania prawdy, lepką od smrodu,  samozagładę. I czy  możliwy jest od niej odwrót???







2 komentarze:

  1. Dodałbym jeszcze dominujące, agresywne lesbijki o nadprzyrodzonych mocach zmieniających orientację u obiektów ich pożądania.

    OdpowiedzUsuń
  2. I tak, świadkujemy kolejnej utopii o raju na ziemi, coraz bardziej bezbronni, pokaleczeni i nie wiedzący, skąd szukać ratunku. Takie świeże a takie stare, jak świat, doświadczenie.

    OdpowiedzUsuń