czwartek, 19 lipca 2018

Czytając


Postanowiłam, i nie dotrzymałam, zacząć od czytania czytań liturgicznych na dzisiaj. Ok. To teraz. Pauza.

Czytanie poezji jest nie dla wszystkich. Nie wszyscy czerpią z tego korzyść. Nie wszyscy potrafią wgryźć się w rdzeń przeżycia, które zainspirowało autora mniej  lub bardziej udanego, czy czytelnego, tekstu. Tekst matematyczny osadza się na zasadach i symbolach logiki. Jeśli ich nie znamy czy nie rozumiemy, czytanie takiego tekstu też okaże się bezużyteczne. Weźmy teraz tekst z dziedziny bankowości, czy ogólniej, ekonomii. Tak. To jest sfera nie dla wszystkich. Ja osobiście takich tekstów nie czytam. Kiedyś zrobiłam eksperyment. Uparłam się na jakiś tekst o ruchu w wartościach walut czy coś w tym stylu i po kolejnej próbie zrozumienia opisanego tam procesu, zaprzestałam. To nie dla mnie. Sens spowity w słowa nie odsłonił się. Nie mam w sobie  umiejetności odczytywania przekazu   takim językiem. Czytać sztuka dla sztuki, dla samej czynności przerzucania wzroku z wyrazu na wyraz, bez zrozumienia przekazu, to jak patrzeć na abstrakcyjne malowidło w prestiżowym muzeum, o którym wszyscy wypowiadają nie-swoje opinie bo swoich nie mają. I to się wydaje wysiłkiem daremnym.

Moje pytanie dzisiaj dotyczy umiejętności czytania innego znaku  niż teksty. I na co taka umiejętność się zdaje.

Niesamowitym mianowicie znakiem jest sam człowiek. To, jak reaguje, co mówi a co pokazuje gestami. Jakie ma intencje a jak jest odczytywany. Co próbuje powiedzieć, ukrywając swój rzeczywisty komunikat za taką czy inną konwencją. Co próbuje ukryć za pomocą mniej lub bardziej zręcznego aktu manipulacji. Co nim rzeczywiście kieruje a co sam próbuje narzucić. Jakie motywacje leżą na samym dnie jego świadomości. Co sam sobie wmawia a co rzeczywiście się z nim dzieje. Kto umie czytać człowieka między wierszami ten wiele może pomóc. I zaszkodzić.

Nie trzeba być wielce wyszkolonym psychiatrą czy psychologiem, by, nieosądzajaco, czytać drugiego człowieka. Jeśli to potrafimy, możemy wiele zdziałać. Ale kluczowe jest właśnie to 'nieosądzająco'. I drugie kluczowe jest to, by rozumieć dobrze własną motywację. Jeśli czynię cokolwiek po to, by pokazać światu, jakim jestem asem, pokażę. Owszem, ale świat się średnio zachwyci, jeśli w ogóle, a potem szybko zapomni. Płomień zabłysł, płomien zgasł. Jeśli jednak moja motywacja będzie wykraczała poza mnie samego i skupiała się na  wspieraniu drugiego człowieka w sytuacji prawidłowo rozeznanej potrzeby,  moje czytanie może mieć zbawienne skutki. I o to warto zawalczyć. O czystość własnych intencji, co trudne jest i o wrażliwość na to, czy i jak mogę pomóc. Resztę można odpuścić. W szczególności tego  'a nie mówiłam'. Samo mówienie to wygodne samo-usprawiedliwienie w sytuacji, gdy chcemy uchodzić za dobrych ale nie wychodzimy poza pozory zaangażowania.


Co do wspomnianego na początku czytania. Dzisiaj mamy propozycję rozważenia, co to znaczy być 'cichym i pokornego serca'. Pokorne srece nie rwie się pierwsze i czyta po cichu, co rzeczywiście pomoże a co pomocy pozorem. Bez niego posucha a z nim jakby krople na ogród spragniony. 

Ten ogród karmi ręka hojna i dobra. Na suchej glebie takie cuda <3









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz