poniedziałek, 23 listopada 2020

Taki pomysł

 Zatem, około weekendu zauważyłam spadek tolerancji na wysiłek. Do zera. Jest wtedy taka sytuacja, że kropla przepełnia czarę. U mnie wpadły ze trzy. Więc, zgodnie z prawem natury, gdy doszło do przepełnienia, wypłynęłam. I tutaj, w swojej weekendowej samotni, odnalazłam sposób na gada. Na nadmiar, który wychodzi i bokiem i jak słoma z gumiaków. Jakkolwiek. I swoją masą powala. I leżysz, rozlany, bezładny, bez werwy i potencjału.

Takie chwile też mogą mieć swoją użyteczność. I ta takąż miała. Jadę tak autem,  byle szybciej i byle dalej. Śmieszne. Nie żal mi niczego i dobrze mi samej. Chyba przejrzałam. Spacer ku Ślęży - banał  - ja, nieogarnione stworzenie boskie, odnalazłam parking i wejście na szlak. Tak. Zatem idę sama, mijam ludzi i nie żal mi, kurka niczego. Wszyscy idą w grupach a ja sama jak sam. Nie wiem, czy tak wcześniej  było, ale chyba jakoś teraz tak mam.

Ziemia. Moja dolnośląska Ojczyzna. Nabyta ceną potu i obłędnej walki o byt. Jest moja a ja przynależę do niej. Ja, znikąd, ni ze wschodu ni z zachodu ni stąd, raptem czuję przynależność. Raptem przecieram oczy i widzę krajobrazy.  Chcę je zobaczyć. Naprawdę, szykują się ciekawe weekendy. Tylko proszę, tylko nie lockdown. Bo sczeznę. A nie chcę.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz